9 listopada 2018

"Wszystkie nasze obietnice" Colleen Hoover /przedpremierowo/


Jak dobrze wiecie, uwielbiam historie, jakie tworzy Colleen Hoover. Każda z jej powieści zawsze przynosi mi różne odczucia i doznania, mimo iż autorka w największym stopniu skupia się na miłości i uczuciach między dwójką ludzi. Jednak za każdym razem potrafi nas czymś nowym zaskoczyć, podoba mi się to, że Hoover nie kieruje się tylko i wyłącznie jednym schematem, wychodzi na przeciw wszystkim książkom o podobnej tematyce i tworzy coś nowego, świeżego. Dlatego ja - bez dwóch zdań, mogę nazwać się jej największą fanką i wiem, że przeczytam każdą książkę, która wyjdzie spod jej pióra. 

Książka opowiada, krótko mówiąc - historie pewnej miłości. Pierwsze spotkanie Quinn i Grahama dalece odbiega od ideału. Kiedy poznają się na korytarzu, nie wiedzą, że ich życie całkowicie się rozpadnie. Oboje przyłapią na zdradzie swoich partnerów. W tym momencie żadne z nich, nie zda sobie sprawy, jak ich historia potoczy się dalej. Kilka lat później są kochającym się małżeństwem, ale do pełnego szczęścia brakuje im dziecka. Quinn rozpaczliwie pragnie zostać matką i przez to, czuję się nieszczęśliwa, myśląc, że pozbawia swojego ukochanego męża możliwości zostania ojcem. Oboje bardzo się kochają, nie widzą świata poza sobą, jednak pragnienie Quinn pozbawia ich uczucia, sprawia, że z każdym dniem oddalają się od siebie coraz bardziej. Idealna miłość, lecz nieidealni ludzie? Jak to możliwe, że oboje kochają się bardzo mocno, a nawet to, nie sprawia, że doczekają się szczęśliwego zakończenia. Jak pogodzić się z losem i przyjąć to co się ma, kiedy największe pragnienie zostaje nam odebrane?

Na wstępie wyznam wam, że nie mogłam powstrzymać łez, gdy poznawałam historię Grahama i Quinn. Zadziwia mnie to, że z jednej strony była ona bardzo bolesna, lecz z drugiej taka prawdziwa, słodka i piękna, historia o miłości. Nie potrafię pojąć, jak takie połączenie, można wyrazić w taki piękny sposób. Teraz czytając te słowa, które napisałam, nawet nie wiem czy mają one jakikolwiek sens. Naprawdę długo się zastanawiałam jak wyrazić słowami prawdziwość tej historii. Zapewniam was, że czytanie tej książki boli, autorka zmierzyła się z naprawdę trudnym, ale jakże ważnym tematem, który dotyczy bardzo wielu kobiet i małżeństw. "Wszystkie nasze obietnice" to dojrzała i szczera historia, jaką Colleen kieruje już do nieco starszych odbiorców. Ja ją pokochałam i jestem pewna, że na wam też zrobi takie wrażenie.

Historia Quinn i Grahama toczy się dwutorowo - z jednej strony poznajemy początki ich związku, a z drugiej śledzimy razem z nimi teraźniejszość, czyli kiedy już są małżeństwem. Wiecie, ja uwielbiam takie rozwiązania w książce, ponieważ możemy bardzo szczegółowo poznać naszych bohaterów i  wczuć się w ich sytuację. Dzięki temu, wiemy jak wyglądało ich życie, przyglądamy się temu jak wspólnie zaczynają budować ich życie razem i jakie wydarzenia w międzyczasie, postawił przed nimi los. Nie mogłam się oderwać od lektury - dosłownie. Pomimo, że przez cieknące łzy nie widziałam tekstu, nie mogłam przestać czytać. Colleen Hoover wciągnęła mnie w ich świat i nie chciała puścić, a co najważniejsze ja nie chciałam opuścić bohaterów. Byłam z nimi od początku i mocno im kibicowałam. Przyznam, że autorka w taki sposób opisywała uczucia, jakie towarzyszyły Quinn, że ja odczuwałam wszystko razem z nią. Ogromnie jej współczułam, nasza główna bohaterka dźwigała na swoich plecach ogromny ciężar, który odbierał jej całe chęci do życia. Nie pomagała jej nawet ogromna miłość, jaką obdarzał ją przy każdej okazji Graham. 


"To zabawne, że można być z kimś tak szczęśliwym i kochać go tak bardzo, że pojawia się w człowieku ukryty lęk, którego wcześniej się nie znało. Lęk przed utratą tej osoby. Lęk, że ta osoba będzie cierpieć."
To właśnie emocje odgrywają największą rolę w tej historii. Autorka pisze o tematach bolesnych i trudnych, ale robi to w taki wyważony i delikatny sposób, że czytelnik zanurza się w tych uczuciach razem z bohaterami. Porusza kwestie związane z problemem zajścia w ciąże i tego jak zmienia on perspektywę na życie seksualne. Mówi o tym, jak poczucie winy wpływa na relacje pomiędzy dwójką kochających się ludzi. Colleen uświadamia, że miłość czasami nie wystarczy, by utrzymać związek. Dawno żadna lektura nie poruszyła mną tak bardzo, jak zrobiła to ta książka. Z każdej strony emocje wręcz wylewają się na czytelnika. 

"Wszystkie nasze obietnice" to historia, którą powinna poznać każda kobieta. Do bólu szczera, prawdziwa, dojrzała i druzgocąca historia. Ja jestem pod wrażeniem, w jaki sposób Hoover zagrała na moich uczuciach. I jestem przekonana, że jak emocje opadną, to wrócę do tej pięknej historii. Naprawdę musicie to przeczytać. 

Moja ocena 9/10⭐ Premiera już 14 listopada!

Zamierzacie sięgnąć po nową powieść Hoover? :)

Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo dziękuję wydawnictwu Otwartemu. 

8 komentarzy:

  1. Z niecierpliwością czekam na swój egzemplarz tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że lektura przypadnie Ci do gustu, tak bardzo jak mi <3 Colleen zachwyca tą historią:)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy ;) Książka Ci się spodoba, czuje to :)

      Usuń
  3. Nie mogę się tej książki doczekać! A ta okładka - cudo!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już sobie dawno odpuściłam probowanie z Hoover. Ale okładka ładna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, bo jak dla mnie autorka tworzy naprawdę piękne historie<3 Może kiedyś dasz jej jeszcze jedną szansę.

      Usuń
  5. Hoover zawsze jest OK ;) Przyznam, że od czasów Hopeless żadna kolejna książka tej autorki nie zrobiła na mnie już AŻ takiego wrażenia ale to chyba wynik tego, że jestem znacznie starsza i kręcą mnie trochę inne książki. Tak czy siak - tę pozycję również na pewno przeczytam, tym bardziej, że zapowiada się 'stara, dobra Colleen' ;)

    OdpowiedzUsuń